Publiczna służba zdrowia

W dzisiejszy, jakże mroźny jak na wiosnę poranek, około godziny 7.15 jadąc autem mijałem przychodnię znajdującą się w dzielnicy Raków w Częstochowie. Jakże zaciekawił, zastanowił, a w końcu zasmucił widok jaki ujrzałem. Pod przychodnią, przy temperaturze -5 stopni stała znaczna kolejka ludzi. Taki widok jest zapewne każdego dnia, i nie tylko pod tą jedną przychodnią. Całej sytuacji nadany w mojej głowie został irracjonalny komentarz, poprzez uszkodzoną reklamę, odczytałem nazwę Przychodnia “PÓŁ DNIA”. Pół dnia stania i nie wiadomo czy się dostaniesz.

Sam w ostatnim czasie odczułem boleśnie co oznacza publiczna służba zdrowia, gdy chciałem dostać się do hepatologa, a najbliższe terminy były za najwcześniej pół roku. Moi Klienci, aby odbyć rehabilitacje, czekają ponad pół roku. W medycynie czas gra dużą rolę – zarówno jeśli chodzi o gojenie ran, jak i o postawienie diagnozy.

Z naszych wypłat potrącane nam jest comiesięcznie prawie 10% po to, abyśmy stali na mrozie i czekali do, za przeproszeniem, usranej śmierci na wizytę u specjalisty.

W przeciągu ostatniego roku byłem prywatnie u ortopedy, neurologa, stomatologa i odbyłem płatną rehabilitację. Wyrażam stanowczy sprzeciw zabieraniu mi prawie 10%, bo i tak, jeśli chcę wyleczyć się dobrze, w ludzkich warunkach i o czasie muszę za to zapłacić. Zlikwidujmy przymus ubezpieczenia zdrowotnego, wprowadźmy pakiety medyczne i jeśli mamy potrzebę to leczmy się w ludzkich i godnych warunkach.